Jakie mamy promocje w życiu?
Nie tak dawno rozmawiałem z pewną osoba na temat okazji. Jednak nie chodzi o taką zwykłą okazję. Tutaj mówimy o ludzkiej okazji.
Jak sięgnąć pamięcią, jeszcze jakieś 5 lat temu, trafiły mi się pewne znajomości internetowe. Dwie dziewczyny. Jedna poznana przez portal społecznościowy, dość popularny, jednak nie chodzi o Facebooka. Druga to jej koleżanka.
A zatem zacznijmy. Cofnijmy się w czasie.
Dwie dziewczyny, które się kolegują od kilku lat, z jednego rocznika. Mają 21 lat.
Pierwsza była D, dziewczyna na studiach związanych z żywieniem. Ambitna, chciała zostać głównym inżynierem żywienia w jednej z Polskich firm. Wysoka brunetka, jasne oczy. Bardzo lubiła alkohol. Nie lubiła samotności, której czasami doświadczała już w domu. Jej mama była chłodna wobec niej. Pochodziła z niedużego miasta (około 10 tys. mieszkańców), więc nie była to wieś. Miejska dziewczyna. Tylko jej tata, mimo adresu zamieszkania w mieście, pracował na gospodarstwie, kilka km dalej. Nie pamiętam czy miała rodzeństwo. Jednego starszego brata wiem, że miała. Poza tym mam pustkę w głowie.
Druga była K. Średniego wzrostu brunetka z lekko pofalowanymi włosami. Miała uroczy uśmiech i ciemne oczy. Delikatnie zaokrąglona w biodrach. Pracująca uczennica technikum. Chciała zdobyć wymarzony zawód. Chciała pracować w tym zawodzie jak najszybciej. Na studia nie chciała iść, bo za drogie. Przynajmniej nie od teraz. Mieszka z młodszym bratem i tatą. Brat w szkole średniej, tata już nie pracuje. Tutaj tata jest bardzo chłodny, oschły, wręcz obcy i surowy. Mieszkają w domu na wsi, nie mają gospodarstwa.
Znajomość z D zaczęła się w niedzielne popołudnie. Akurat wracam z zajęć do domu. Dobra godzina podróży w naszym PKP. Znajdujemy siebie na portalu. Postanawiam podjąć temat do rozmowy. W końcu po to jestem na tym portalu. Jest ktoś chętny, do rozmowy, to biorę udział. Chyba, że widzę po profilu, że to ktoś o zupełnie innych wartościach niż moje. Zaczynamy rozmowę. Od razu coś zaskakuje. Jesteśmy w stanie prowadzić rozmowę od początku bardzo płynnie. Do tego tematy same się pojawiają. Mało tego, każda z wiadomości jest długa. Nie ma miejsca na jedno-/dwu-sylabowe odpowiedzi typu „aha, ok, no tak”. Rozmawiamy jakbyśmy się znali od pewnego czasu.
Czuję się fajnie. Czyżby w tej mojej samotności nadszedł czas na fajną znajomość?
Po kilku, kilkunastu rozmowach widzę, że w pewnych istotnych sprawach się różnimy i jest to dla mnie nie do połączenia. Na poziomie koleżeńskim świetnie się rozumiemy, jednak na poziom związkowy te różnice są nie do pogodzenia. Już wiem, że nie będę próbować upgrade-ować tej znajomości.
Jest świetną koleżanką. Nic więcej od niej nie będę chcieć. I wiem, że będę kontynuować kontakt. Naprawdę dobrze mi się z nią rozmawia. Dobrze się czuję podczas tych rozmów.
Po kilku miesiącach, dowiaduje się, że opowiedziała o mnie swojej koleżance. Dość bliskiej koleżance. Podobno wywarłem na niej pozytywne wrażenie. Myślę, że może chciałaby się poznać.
Dopytuję o co chodzi. Może to jakiś dziwny żart? Z pewną dozą ostrożności drążę temat. Nawiązuję kontakt. Ma na imię K.
Rozmowy z K dość prędko przechodzą na tematy związkowe. Rozmowy o przeszłości, tematy dotyczące preferowanych cech partnera, wymarzone schematy jak związek miałby wyglądać. Dziewczyna od początku wydaje się zainteresowana moją osobą. Chce ze mną rozmawiać, codziennie pojawia się okazja do rozmowy. A ja codziennie cieszę się do telefonu czy komputera, że ktoś chce ze mną rozmawiać. Ktoś do mnie lgnie. Ktoś mnie polubił. Zresztą, odwzajemniam ten stan. Rozmowy toczą się w miłej atmosferze. Zaczynamy się do siebie zbliżać. W krótszym okresie niż podczas dotychczasowych rozmów z D.
Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ w tej sytuacji dziewczyna widzi szansę. Szansę na szczęśliwy związek. Jednak nie tylko. Dobra relacja związkową to jedno. To można zbudować czasami aż za łatwo. Wystarczy kłamać.
A jak jest tutaj? Dziewczyna nie ma innej sposobności na to, aby w tym czasie z kimś się poznać bliżej. Na ten moment pojawiłem się tylko ja. I mimo, że niczego mi nie brakuje z wyglądu czy odbiegam od wizerunku kretyna lub idioty, tak nie byłem właściwie podjętym wyborem.
Tamta relacja, to nie był dla mnie dobry wybór.
Dziś to wiem ze swojej perspektywy. I prawdopodobnie znam również jej punkt widzenia.
Wiesz jak jest, gdy idziesz do sklepu, szukasz czegoś odpowiedniego, danego produktu. Nie znajdujesz go. Wszystko zostało wykupione. A Ty mocno i na gwałt potrzebujesz TERAZ mieć to COŚ.
Szukasz, może w innym sklepie, może na innej półce.
Nie ma.
Jednak znajdujesz coś podobnego. Coś co ma te cechy, ale to nie jest dokładnie to czego szukasz.
I co teraz? Teraz masz wybór. A w zasadzie go nie masz.
Bierzesz co jest lub zostajesz z niczym. Kupujesz coś czego może normalnie byś nie wziął albo nie bierzesz i czekasz może bardzo długo aż będzie to, czego chciałeś. Jednak brak pewności, że to potem gdzieś dostaniesz.
Dylemat.
To jak w końcu robisz?
Po analizie tej sytuacji… No trudno, jest okazja. Mieć lub nie mieć – lepiej mieć.
Kupujesz.
Bo taka jest potrzeba.
A teraz przełożę to na relacje…
Gdybyś miał do wyboru kilkoro kandydatów/kandydatek do związku, każdego przeanalizujesz, poznasz. I wtedy wybierzesz najlepiej z tego grona.
A gdy wyboru nie ma i jest tylko JEDYNA opcja?
Odrzucasz?
Czy bierzesz dla siebie?
Z pewnością część z Was wybierze tę JEDYNĄ opcję.
Nie dlatego, że chcecie. Wybieracie, bo MUSICIE zdecydować – brać co jest lub zostać z niczym.
I właśnie to zauważam w wielu sytuacjach, kiedy miałem do czynienia z ludźmi. Oni mieli odczucie potrzeby porozmawiać z kimś, poznać kogoś. I akurat wtedy ja się natrafiłem. A oni nie mając ŻADNEGO wyboru, zdecydowali się na przyczepienie się do mnie.
Bo była taka okazja. A lepiej mieć niż nie mieć.
Wielokrotnie zostałem tak wybrany. Byłem w danym momencie JEDYNĄ opcją. Więc skorzystali z chwilowej okazji. A gdy pojawił się wybór, tak szybko ze mnie zrezygnowali.
Cóż.
Nie jest to ekscytujące odczucie. Raczej czuje się niechęć do kolejnych sytuacji towarzyskich. Bo można znów być dla kogoś tylko chwilową okazją…
Kudłate myśli – kosmate myśli, które mają włosy